Archiwum sierpień 2009


sie 24 2009 Oferta pracy
Komentarze (1)

Arabskie biuro podróży "Hamas" poszukuje pilotów chętnych do lotów do Nowego Yorku i Waszyngtonu. Płatne po powrocie

sie 23 2009 Magiczne Przygody Kubusia Puchatka cz II
Komentarze (2)
Humor 

Część II : the rulerz of the worlds 

Był piękny majowy wieczór. Puchatek, Prosiaczek, Kłapołuchy i Tygrysek wybierali się właśnie na wycieczkę... 
- Znów leje...Co za chujowy klimat... Jęknął Puchatek. 
- A mnie to zwisa.... Rzekł Kłapołuchy rozkładając swój mały parasol 
- Judasz! Warknął Tygrysek. 
- hehe. Nie Judasz tylko wynalazca. Odparł Prosiaczek. 
- Nie ważne. Co teraz robimy? Pragnę przypomnieć że Królik ma złego Trip'a a Gófer najprawdopodobniej nie żyje bo dostał soczystego kopa z zęby. A więc? Puchatek był ja zwykle kurewsko bezpośredni. 
- Myślę że tak chujowy wieczór można by rozpocząć czymś mocniejszym... Wystękał nieśmiało prosiaczek. 
- No, myślę że jest to dobry pomysł. Chodźmy na piwną górkę. Mieszkająca tam BabaJaga™ ma na pewno jakieś dobre trunki. Rzekł Puchatek. Nagle otoczyła ich dziwna brygada... 
- Czego? Zapytał bezpośrednio Tygrysek. 
- Jesteśmy Łowcy Pip. A w tym miejscu powinien stać nasz przywódca DonVasyl™. Niestety nie ma go wśród nas. Rzekł doniośle jeden z nich. 
- A gdzie jest? Umarło mu się, czy po prostu go zabili? Zapytał prosiaczek. 
- Ma małe problemy z psychiką i własnym penisem ale wkrótce mu przejdzie.. A.. macie jakieś pipy do złowienia? Zapytał drugi z nich. 
- Taa. Jedną. Nazywa się Krzyś. Wyjątkowa pipa a do tego straszny maminsynek. Jego postać wzorowana jest na Szadim z (b)Just5, który bardzo kocha swoją mamę i nie bardzo lubi dziewczyny. Puchatek nie krył swojej niechęci do Krzyska. 
- Jebana pipa. Wykrzyknęli łowcy. 
- Noo.. i w dodatku nienawidzi łowców pip. Rzekł prosiaczek. 
- Zabić skurwiela... Bierzemy go. To największa pipa jaką dotychczas widzieliśmy. Gdzie go znajdziemy.? Zapytał trzeci z nich. 
- Mieszka z mamą w pedalskim domku z białym płotkiem na skraju lasu. Wskazał drogę Puchatek. 
- Dzięki. Takich dwóch jak nas trzech to nie ma ani jednego. rzekł czwarty z nich po czym obydwaj udali się w kierunku domku Krysia. 
- No to jednego pajaca mniej, a wieczór dopiero się zaczyna... Rzekł z uśmiechem na ustach Kłapołuchy. Nasi bohaterowie ruszyli w stronę piwnej górki. Już po chwili byli na jej szczycie. Wtem przebiegła koło nich wielka LoveDoll. 
- Widzieliście to? - zapytał zdziwiony prosiaczek. 
- Nie wiem... Czy to jawa czy sen.... - zanucił Puchatek. 
- Ani chybi to była lalka miłości. Miała taką fajną minę... taką rozdziawioną.... - Kłapołuchy nie krył swoich fantazji... Po chwili cała czwórka była na szczycie przed chatką Babyjagi™. 
- Jo, Babajagi ! Veni,Vidi,Vino! Zakrzyknął Tygrysek 
- Nie jestem żadnym Babajagiem™ Mam na imię Abrakadabrakapokuskonstantynopolitańczykowianeczkatrzy! Rzekła wiedźma. 
- A możemy cię w skrócie nazywać.... chuj? Zapytał nie pewnie prosiaczek. 
- Nie! , kurwa dlaczego wszyscy chcą mnie w skrócie nazywać chuj? Co jest ze mną nie tak? Może źle wyglądam... tak słabo się odżywiam... a tak bajdełej to czego chcecie? 
- Chcemy dobre wino za 3 złote. 
- Nie mam w detalu. To sklep dla prawdziwych smakoszy. Mam tylko 6-paki winobluszczy-win po 20 zł. chcecie? 
- To se newrati... walną Puchatek. 
- Zamknij ten swój pluszowy ryj. Bierzemy dwa! warknął Tygrysek. Po chwili cała czwórka upajała się aromatem i smakiem wina HERACLES - Classic Płońsk Aperitiff. 
- No to panowie - BĄ ŻUR! - wzniósł toast Kłapołuchy. 
- Taaaak.... Heracles - to jest to. Rzekł z rozkoszą Tygrysek. 
-Heracles - I do it my way! Dodał Puchatek. 
- Bylyfyzytsyf - dodał Prosiaczek. 
- Zbiłem butelkę -jęknął głucho Kłapołuchy. 
- Wiecie co myślę? We are rulers of this world. Rzekł dumnie Puchatek. 
- Po dwóch winach każdy jest rulezem. Stwierdził prosiaczek. 
- Ha. Duma mnęł rospera... Jęknął tygrysek. 
- Dobra... My tu gadu-gadu a ja mam ochotę podupczyć. Chodźmy na disko. Tam napewno jakieś fajne dziołchy będą. 
- Nu. To je myśl. Wybełkotał kłapołuchy. I cała czwórka po woli udała się w stronę pobliskiego miasteczka gdzie właśnie odbywała się dyskoteka. 
- Hej Łosie, luk-et-diz! Wskazał na plakat tygrysek. 
-.."Dziś w remizie dyskoteka. Nikt już nie śpi, nikt nie czeka. Przewidziano występ świetny, Just5 będzie - bądźcie grzeczni. A rej wodzić będzie Sowa, didzej świetna, wybuchowa." Przeczytał z wielkim trudem Puchatek. 
- Ja pierdolę, ale rymy - chyba komuś przyjebimy. - dorzucił swoje Tygrysek. 
- Chciałeś powiedzieć przyjebiemy. Zapytał Prosiaczek. 
- Nie, bo przyjebiemy nie rymuje się z rymy, a z resztą nie ważne. Odparł Tygrysek. 
- Dobra, wchodzimy. Rzekł stanowczo Puchatek. I wszyscy udali się do remizy. Gdy byli już w środku nagle na scenę wkroczył Pan Sowa. 
- ...Heloł, heloł! Na dzisiejszym koncercie wita was Didzej Sova! Tak! Dzisiaj koncert DzastFajf! A więc dziewczyny szykujcie majtki. Oto ONE! - ups sory. Oczywiście chciałem powiedzieć ONI! 
- JUST 5! I w rytm muzyki disko na scenę wkroczyli JUST 5. 
"...Kolorowe sny kiedy ja..." Nie dokończył SZADI bo butelka po winie rozbiła się o jego głowę. 
- Musiałem mu przypierdolić.- Rzekł z uśmiechem Tygrysek. 
- Hopaki! Biją Dzastów. - wrzasnął ktoś z tłumu. I wszyscy wokół rzucili się na naszych bohaterów. 
- Panowie, spierdalamy. - Wrzasnął Puchatek. Lecz gdy wykonał energiczny obrót natychmiast został powalony strzałem sztachetą w nery. 
- Doom! - krzykną tygrysek po czym padł znokautowany 2 litrową butelką zwrotną. Cała impreza trwała jeszcze przez ok. 10 min. po czym cała czwórka została wyrzucona na pobliską zwałkę. Bardzo potłuczeni, aczkolwiek cali nasi bohaterowie powoli zaczęli dochodzić do siebie. 
- Jaa pieeerdoooleee..... jękną głucho Puchatek. 
- Moje plecy.... wystękał Kłapołuchy. 
- Kto zgasił światło.? Zapytał przezornie Tygrysek. 
- Cały ten incydent nie miał by miejsca gdyby nie to że Tygrysek przypierdolił Szadiemu winem w 
jego pedalski łeb. Stwierdził spokojnie Kłapołuchy. 
- Ale przyznajcie że widok szyjki wbijającej się Szadiemu w oko był wyjebany! Odparł Tygrysek. 
- Ta... To było wiekopomne wydarzenie. Przytaknął Prosiaczek. 
- Dobra, pozbierajmy się z tego łajna i wracajmy do domu... Rzekł Puchatek, po czym cała 
czwórka udała się spokojnie do swoich domów... 


sie 01 2009 MAGICZNE PRZYGODY KUBUSIA PUCHATKA cz I
Komentarze (0)

Był piękny majowy poranek... Prosiaczek, Kubuś Puchatek, Tygrysek i Królik siedzieli w domku u Kłapołuchego. 
- Leje jak skurwysyn...Jęknął Królik. 
- Ta... Nawet Miodka pitnego nie mam się ochoty napić... Wysapał Kubuś. 
- Jak chcecie to mam wino HERACLES - Classic Płońsk Aperitif. Zaproponował Kłapołuchy. 
- Jak kosztowało więcej niż 3 zł to nie pijemy. odrzekł Prosiaczek. 
- Kosztowało 3,40 zł. Chceta? Jak Ni to som se golnę. Rzekł rozjuszony Kłapołuchy. 
- Dobra dawaj.. Rzekł Królik leniwie otwierając butelkę. 
- Coś się gówno nie chce otworzyć... Sapnął. 
- Nożem go! Zaczął kibicować prosiaczek.. 
- Szabli, kurwa szabli! - Tygrysek poczerwieniał niczym alkoholik na ciężkim głodzie. 
- Na! Wrzasnął Puchatek wykonując cięcie podłużne nożem w kierunku butelki. 
- ŁŁŁŁŁAAAAAAA!!!! rozległ się krzyk Królika. Okazało się że Kubuś w swoim heroicznym ataku na butelkę obciął Królikowi obie dłonie. Butelka z hukiem rozbiła się o ziemię... 
- Ja pierdolę.. Kurwa, Królik coś ty zrobił??? - rzekł mocno rozczarowany Tygrysek. 
- ŁAAAA, ŁAAA! darł się królik. 
- Zlizajcie z podłogi.. Rzucił się na kolana Prosiaczek. 
- ŁAAA, ŁAAA! darł się coraz ciszej królik. 
- Niech ktoś go zamknie bo mi sąsiedzi będą się burzyć że strasznie hałasuję... Zamruczał Kłapołuchy. 
- Łaa...aaa....bum. Królik z powodu dużej ilości straconej krwi zemdlał. 
- I co teraz łosie? Mam zapaskudzony cały dywan. Perski! Tkany pod Wilkowniczkami Górnymi! Patrzta! Tu wino, a tu krew. Jak ja to wszystko umyje.??? Jęczał Kłapołuchy. 
- A co zrobymy z Kłapobrzuchym (hic!)?? Zapytał nieco podchmielony Prosiaczek. 
- Wyjebać go za drzwi bo zapaskudzi całe mieszkanie! Tygrysek nie mógł ścierpieć straconego wina. 
- Nie no, panowie, biedak się wykrwawia... Niech ktoś zadzwoni po Pana Sowę. On będzie wiedział co zrobić! Puchatek nie tracił zimnej krwi. 
- Halooo? Pan Sowa? Mamy problem. Królikowi odpadły dłonie i strasznie krwawi. A teraz nagle zasnął. Niech pan przyjdzie bo zapaskudzi mi całe mieszkanie... Kłapołuchy lekko załamany przekonywał właśnie Pana Sowę. 
- I co? Zapytał Tygrysek. 
- Już leci.. Odparł Kłapołuchy. Po chwili Pan Sowa stał już w drzwiach jego domku. 
- Wy debile... Pan Sowa jak zwykle nie mógł stracić okazji ukazania swojej wyższości intelektualnej. 
- Który głąb obciął Królikowi dłonie.??? 
- Ja nic nie wim! Nic nie wim i nic nie powim! Krzyczał podniecony Tygrysek. 
- Bo one tak same... To znaczy on stał, otwierał żur i nagle dłonie mu odpadły. Palił Niemca Puchatek. 
- Taa. Jasne. A tym zakrwawionym nożem to pewnie się podpierał??? Pan Sowa jak to zwykle w takich sytuacjach bywa odkrył w sobie żyłkę detektywa. 
- Prosiaczek! Gadaj co tu się stało! Wrzasnął Pan Sowa do prosiaczka. 
- Nic mu nie mów. To na pewno agent Mossadu!. Zobacz jaki ma nos! To na pewno jakaś żydo-masoneria! Gazem go! Puchatek słynący ze swoich antysemickich poglądów nagle poczerwieniał. 
- Noo więc my... to znaczy strasznie padał deszcz... i Kłapołuchy dał nam żur... i Puchatek chciał mu pomóc...i królikowi odpadły dłonie. Wystękał Prosiaczek. 
- Obcinając mu dłonie ??? Pan Sowa nie krył bezsensu tej opowieści. 
- Nie wierzę w ani jedno słowo! Wg. mnie cała sprawa wyglądała tak: Królik i Puchatek byli na kacu i potrzebowali klina. A że Puchatek miał tylko miód postanowili się udać na poszukiwania czegoś mocniejszego. Po drodze spotkali prosiaczka. Gdy byli u Królika okazało się, że tamtej już wszystko wypił więc udali się do Tygryska. Tygrysek miał tylko LSD i haszysz ale nic do picia. Więc po zażyciu po jednym kwasiku udali się do Kłapołuchego. Kłapołuchy miał wino. Gdy więc królik wizą się do opróżniania butelki Puchatek podstępnie zadał mu parę ciosów nożem w plecy. Jednakże nie trafił i obciął mu dłonie. Czyż nie tak było? 
- NIE! odpowiedzieli chórem wszyscy (oprócz królika) 
- Przyszedłeś tu leczyć czy pierdolić głupoty? Zamknij dzioba bo jak ci przypierdole to ci pióra dupą wyjdą! Krzyczał prosiaczek który właśnie zauważył że królik strasznie posiniał. 
- No dobra.. dobra... już go leczę... Ale pamiętajcie..."The truth is out there"... 
- Te! Molder! SIAT - DA - FAK- AP ! wrzasnął tygrysek. Po chwili Królik był cały i zdrowy i leżał spokojnie na łóżku. 
- Królik jest cały ale jest bardzo wyczerpany. Musi dużo odpoczywać... A i przydała mu by się transfuzja. Pan Sowa zbierał się do odejścia. 
- Fuzja? My nie jesteśmy pedałami! Odrzekł stanowczo Tygrysek. 
- Transfuzja! ...A z resztą nie ważne. Ja spadam. Na razie debile! Pan Sowa zamkną z hukiem za sobą drzwi. 
- Ty Skurwielu! Rzucił się na królika Tygrysek. 
- Wylałeś całe jebane wino. Nawet się nie podzieliłeś. Wybrykne ci dupę do mózgu! Tygrysek skakał po króliku. 
- Przestań... przestań... A z resztą... Pobrudziłeś mi cały jebany dywan... Te Tygrysek to skakanie jest całkiem fajne... Rzekł Kłapołuchy przyłączając się do Tygryska. Nagle ziemia zadrżała i do pokoju wkręcił się Gófer robiąc sporą dziurę w podłodze. 
- So jeft, kurwa? 
- Nic nie jest. Spierdalaj! Puchatek wymierzył mu soczystego kopa prosto w wystającą z ziemi głowę. 
W międzyczasie kuracja wstrząsowa Tygryska i Kłapołuchego odniosła zamierzony skutek. Królik się obudził... 
- Może byście kurwa ze mnie zeszli co? Królik sprawiał wrażenie lekko zdenerwowanego. 
- Ops. Trzeba wiać... Rzekł Puchatek udając się po cichu w stronę drzwi. 
- A, to ty, choć tu, choć tu, choć tu... Królik szybko zauważył sprawcę wypadku. Puchatek biegiem rzucił się w stronę drzwi. Niestety Pan Sowa zatrzasnął je tak mocno że Kubuś nie miał siły ich otworzyć. Odwrócił się więc napięcie i krzykną: 
- Tygrysek, Kłapołuchy, Prosiaczek! Trzymać skurwiela! 
I cała gromadka rzuciła się na przerażonego Królika. Po chwili królik siedział związany w kącie. 
- Panowie! Ten złoczyńca musi odpokutować za zniszczenia tak cudownego napoju jakim jest HERACLES - Classic Płońsk Aperitif. Mam pewien plan. Tygrysku masz przy sobie kartoniki z LSD? Rozpoczął dyskusję Puchatek. 
- Mam.. jeszcze trzy. Odparł Tygrysek. 
- Dawaj. Zafundujemy Królikowi darmową przejażdżkę. Powiedział z szyderczym uśmiechem Puchatek. 
- Pojebało cię??? Nie dość że rozjebał wino to jeszcze mam mu fundować darmowego tripa.??? Tygrysek nie mógł uwierzyć w słowa Puchatka. 
- Nie o to chodzi... Mam pewien plan. Dasz mu wszystkie trzy a Kłapołuchy wprowadzi go z Złego TRIPa.! 
- Hehehe! Zajebiście... Powiemy mu że za chwile jest koniec świata, albo że zaraz będzie w jego domu impreza disco polo lub techno. Rzekł zadowolony Tygrysek. 
- hihih! Albo że zamiast fjuta ma marchewkę... Zaśmiał się Prosiaczek. 
- Też mi dowcip. I co to da? Zapytał Kłapołuchy. 
- Nie kapujesz? Króliki uwielbiają marchewkę... Po paru godzinach nie wytrzyma i będzie ją chciał zjeść! I albo złamie sobie kręgosłup albo odgryzie sobie fujarę... hihihih! Prosiaczek śmiał się coraz głośniej. 
- Hehehe. Dobre ale mam coś lepsiejszego. Rzekł Kłapołuchy. 
- Dobra dawać go. Rzekł Puchatek i wcisną przerażonemu Królikowi 3 porcje LSD do mordy. Po chwili Królik zaczął niezrozumiale bełkotać co wskazywało na stan przed podróżą. 
- Dobra Kłapołuchy, możesz zaczynać. Rzekł Tygrysek.. 
- Drogi Króliku... mam złą wiadomość. Rzekł Kłapołuchy najposępniej jak tylko potrafił. 
- Cierpisz na dziwną chorobę... Objawia się ona tym że odpadają ci wszystkie kończyny... 
- Bylyfyzytsyf ??? wybełkotał zdziwiony królik. 
- Noo.. a potem masz wielką ochotę ciągnąć wszystkim druta... hehe.. Dołożył Puchatek. 
- A jedyną kuracją jest nasranie ci na łeb! - warknął przez zęby wciąż wściekły tygrysek. 
- Ale najpierw masz wielką ochotę biegać w kółko i wydawać dźwięk "PI PI PI PI". Zakończył prosiaczek. 
Już po chwili ku uciesze wszystkich królik biegał wokół stołu i darł mordę. Po paru minutach nagle przestał i upadł bezwładnie na ziemię... 
- Te królik, co ci jest? Zapytał kłapołuchy. 
- Moje nogi... Popatrzcie na moje nogi... zgubiłem... odpadły... nie ma..... łaaaaA!!!!!! darł się przerażony królik 
- Noo... poważna sprawa... zachichotał prosiaczek. 
- Kłapołuchy zrób mu zdjęcie! Krzykną Puchatek. 
- A teraz ręce... ratujcie moje ręce... łojezu AAAAA.! Królik popadał w coraz głębszą paranoje.. Tymczasem Kłapołuchy pstrykał kolejne zdjęcie. 
- Wyśle je do całej jego zasranej rodziny, hehehe. Cieszył się. 
- Zasranej...? TAK! Niech ktoś mi nasra na głowę.. Błagam, osrajcie mnę! Proszę - królik był bliski płaczu. Nie dokończył jednak gdyż wielkie gówno wylądowało mu na twarzy... Po chwili drugie... i trzecie... Gdy wszyscy już się wypróżnili królik zaczął dochodzić po woli do siebie.... 
- Och... już mi lepiej... popatrzcie nogi mi odrosły.... 
- Uwaga! Przerwał mu tygrysek. 
- Inwazja żółtych kuleczek! Chować się! Królik wstał, rozejrzał się i z krzykiem wybiegł z domku. 
- Nic mu nie będzie? Zaniepokoił się prosiaczek. 
- Nie tam... Jego trip będzie trwał około 48 godzin... Niebezpieczeństwo jest małe bo samochodów u nas nie ma...co najwyżej może spierdolić się z drzewa jak będzie myślał że umie latać. Albo dostanie od kogoś w mordę... Stwierdził "doświadczony" Tygrysek. 
- No to posprzątajmy tu trochę... Rzekł kłapołuchy. 
Nagle drzwi się otworzyły i staną w nich Krzyś. Był ubrany w białą koszulę, na niej miał czarną skórzaną marynarkę i spodnie "piramidy". Wszedł do sali podśpiewując: "Kolorowe sny kiedy ja - dotykam siebie". 
- A ten gej czego tu chciał? Zapytał Puchatek. 
- Czołem załoga! Wykrzyknął Krzyś. 
- Wal się na ryj. Zamruczał tygrysek po czym wszyscy oprócz Krzysia wybuchnęli śmiechem. 
- Co się stało z Królikiem? Spotkałem go po drodze. Biegł jak by go cos goniło i darł się jak opętany. Zapytał Krzyś. 
- Królik się trochę źle poczuł. Ale za dwa dni mu przejdzie. Odparł kłapołuchy. 
- A czemu tu tak brudno...? I dlaczego tu tak dziwnie pachnie tym...no.... HEJ! to przecież jest ALKOHOL! - Krzyknął Krzyś. 
- Braaawooo... Jęknął Tygrysek. 
- Jak mogliście... Mama mi mówiła że alkohol zabija... od niego się umiera.... nie wolno go pić... zawiodłem się na was...Ide do domu.. i powiem mamie! Rzekł Krzyś i trzasną drzwiami. 
- Idź i ją tu przyprowadź.. nasram na jej grób. Rzekł na odchodnym Tygrysek. 
- Taa. Zarżniemy ją koncertowo... Dorzucił swoje kłapołuchy. 
- Wiecie co... nie chce mi się tu siedzieć... chodźmy przejść się po lesie... Zaproponował prosiaczek. I cała czwórka wybiegła na dwór w poszukiwaniu kolejnej przygody.....